Moje kochane! Tak jak obiecałam - wracam. I mam nadzieję, że znów przyjmiecie mnie ciepło.
Odcinek dla tych, które czekały na kolejny part :*
Odcinek dla tych, które czekały na kolejny part :*
Aaa i jeszcze jedno. W komentarzach wklejcie linki do Waszych nowych, obecnych opowiadań, proszę. Mam trochę do nadrobienia :) Miłego wieczoru kochane ;*
Cześć. To znowu ja,
wasza Blanca. Cholernie szczęśliwa Blanca. Spytacie co u mnie? Trochę się
pozmieniało. Z chłopakami widuję się praktycznie codziennie, mimo, że rzadko
chodzimy do szkoły. Moja frekwencja naprawdę woła o pomstę do nieba, nie mówiąc
nawet o stopniach. Jednak nie przejmuję się tym. Mama zawsze kładła na naukę
ogromny nacisk, a teraz? Po co mi to wszystko? Czas spędzamy raczej w garażu
Shadsa na próbach i całą ekipą jeździmy na koncerty. Chłopaki również grają
więcej i w coraz to „porządniejszych” miejscach. W dodatku zaczynają napływać z
tego jakieś korzyści – pierwsze pieniądze. Teraz można zacząć inwestować w
sprzęt, szukać sponsorów, producenta, by niebawem nagrać własne demo. Wszyscy
dążymy do spełnienia tego marzenia. Razem z Jasmine staramy się pomagać chłopakom
jak tylko możemy. Przede wszystkim dbamy, by co weekend grali jakiś koncert.
Dzwonimy do klubów lub same organizujemy małe imprezy w opuszczonym barze na
przedmieściach. W dodatku spędzamy z nimi próby, piszemy teksty i pomagamy
komponować. W międzyczasie Syn uczy mnie grać na gitarze. I jak tu znaleźć czas
na szkołę…
A właśnie! Syn… Cóż, jesteśmy naprawdę wybuchową parą! W ciągu godziny potrafimy się pięć raz pokłócić i przeprosić. Spędzamy ze sobą praktycznie cały dzień, a często także noc. Oczywiście dlatego, że próby mogą się baaardzo przeciągnąć. Ale nie powiem, jest między nami bardzo gorąco…
Jedyną rzeczą, która zmieniła się na gorsze to relacje z mamą. Praktycznie ze sobą nie gadamy. Mijamy się w drzwiach, gdy wychodzę z samego rana. Kiedy wracam, ona zazwyczaj już śpi. Skłamałabym mówiąc, że mi jej nie brakuję. Naszych wspólnych śniadań oraz babskich wieczorów przy dobrym filmie. Ale odkąd poznałam Avenged i samego Gatesa, już nic nie będzie takie samo, wiem to.
A właśnie! Syn… Cóż, jesteśmy naprawdę wybuchową parą! W ciągu godziny potrafimy się pięć raz pokłócić i przeprosić. Spędzamy ze sobą praktycznie cały dzień, a często także noc. Oczywiście dlatego, że próby mogą się baaardzo przeciągnąć. Ale nie powiem, jest między nami bardzo gorąco…
Jedyną rzeczą, która zmieniła się na gorsze to relacje z mamą. Praktycznie ze sobą nie gadamy. Mijamy się w drzwiach, gdy wychodzę z samego rana. Kiedy wracam, ona zazwyczaj już śpi. Skłamałabym mówiąc, że mi jej nie brakuję. Naszych wspólnych śniadań oraz babskich wieczorów przy dobrym filmie. Ale odkąd poznałam Avenged i samego Gatesa, już nic nie będzie takie samo, wiem to.
Jest już późno, a po
dzisiejszej próbie padam na twarz. Mam ochotę paść na łóżko porządnie się
wyspać, w końcu jutro sobota. Szczelnie nakrywam się kołdrą, a oczy same mi się
zamykają. Błogostan. Dawniej nie wiedziałam, że taka mała rzecz może być
szczytem marzeń. Nagle dociera do mnie
irytujący dźwięk telefonu. Serio, o tej godzinie? Z trudem dosięgam słuchawki.
- Jestem.
- Ja też jestem, w swoim łóżku i właśnie idę spać – już chcę rzucić słuchawką, kiedy zaczyna z niej płynąć słodki śmiech.
- Nie denerwuj się kociaku.
Gates. Mój Gates.- Jestem.
- Ja też jestem, w swoim łóżku i właśnie idę spać – już chcę rzucić słuchawką, kiedy zaczyna z niej płynąć słodki śmiech.
- Nie denerwuj się kociaku.
- Czego chcesz? – warczę zaspana.
- Zobaczyć cię, o ile nie masz mnie jeszcze dość.
- Sen 1:0 Synyster Gates. Przykro mi, dobranoc! – odkładam słuchawkę obok aparatu, żeby nikt już do cholery nie dzwonił.
Jednak cieszę się spokojem tylko przez kilka chwil. Głośny dźwięk klaksonu sprawia, że niemal spadam z łóżka.
- Idiota – szepczę do siebie, ale mimo wszystko czuję, że się uśmiecham.
Tak jak myślałam, pod moim oknem stoi zaparkowany wóz oraz oparty o niego Brian. Wygląda cholernie seksownie w jeansach i rozpiętej kurtce. Mierzwi włosy dłonią, jednocześnie zaciągając się papierosem. Mam na niego ochotę. Co on ze mną wyprawia?
- Pan do mnie? – wychylam się przez okno, ale czując chłód na policzkach wzdrygam się i marzę o powrocie do środka.
- Panna Blanca? Nie pomyliłem adresu, prawda? – uśmiecha się zabójczo – Na pewno nie. Ubieraj się i chodź!
- Nie wiem jak ty, ale jest pierwsza w nocy. Miałam zamiar się położyć, jak normalni ludzie.
- Skarbie, ty nie jesteś normalna – wzrusza ramionami – Masz dziesięć minut, czekam – mówi i wsiada do auta.
No nic. Chyba nie mam wyjścia. Po ciemku odnajduję ubrania, zbiegam na dół, chwytam kurtkę. Mama chyba nie śpi, w biurze tli się światło i słychać jakieś głosy. To raczej telewizor. Wychodzę niezauważona. Zresztą, coraz częściej. Nieważne. Nieistotne.
***
To był ciężki dzien.
Jak zwykle ominęliśmy budę szerokim łukiem i wylądowaliśmy u Shadsa. Nie było
czasu nawet na jedno małe piwo. Zostały nam do napisania jakieś trzy kawałki i
dopiero wtedy będziemy mogli ruszyć z tematem. A czasu jest coraz mniej…
Zastanawiam się jak mam jej o tym powiedzieć i jak zareaguje. Mam nadzieję, że nie stchórzy i się zdecyduje. Nie wyobrażam sobie takiej akcji bez niej…
Prawdę mówiąc to niczego sobie już bez niej nie wyobrażam. Miałem się zabawić, utrzeć nosa jej matce, wkręcić ją do nas i skorzystać na tym, a wyszło zupełnie inaczej. Podoba mi się, cholerna mała Grey. I to bardzo. Uwielbiam jej słodką niewinność, kiedy uśmiecha się znad kartki z nowym tekstem. Jednocześnie chciałbym ją wziąć na masce samochodu, kiedy się zbliża i rozkosznie porusza biodrami. Właśnie tak jak teraz.
- Osiem minut, nowy rekord Grey – wpijam się w jej usta.
Zastanawiam się jak mam jej o tym powiedzieć i jak zareaguje. Mam nadzieję, że nie stchórzy i się zdecyduje. Nie wyobrażam sobie takiej akcji bez niej…
Prawdę mówiąc to niczego sobie już bez niej nie wyobrażam. Miałem się zabawić, utrzeć nosa jej matce, wkręcić ją do nas i skorzystać na tym, a wyszło zupełnie inaczej. Podoba mi się, cholerna mała Grey. I to bardzo. Uwielbiam jej słodką niewinność, kiedy uśmiecha się znad kartki z nowym tekstem. Jednocześnie chciałbym ją wziąć na masce samochodu, kiedy się zbliża i rozkosznie porusza biodrami. Właśnie tak jak teraz.
- Osiem minut, nowy rekord Grey – wpijam się w jej usta.
- To jakaś ważna sprawa? – jak zawsze zapina pasy, urocze.
- W sumie to tak. Ale najpierw chcę cię gdzieś zabrać – odpalam tego grata, który pewnie w najbliższym czasie się rozsypie i ruszam z piskiem opon obserwując, jak na jej śliczną buźkę wkrada się uśmiech.
Sto czterdzieści na liczniku, tniemy powietrze i wykrzykujemy razem z Axlem szlagiery Gunsów. „Jesteś niemożliwy” – słyszę z jej ust i mam ochotę spić każde słowo z jej warg. Jestem niemożliwy. Jestem głupim palantem, który ją okłamuje. Ale błagam, chwilo – trwaj!
- W sumie to tak. Ale najpierw chcę cię gdzieś zabrać – odpalam tego grata, który pewnie w najbliższym czasie się rozsypie i ruszam z piskiem opon obserwując, jak na jej śliczną buźkę wkrada się uśmiech.
Sto czterdzieści na liczniku, tniemy powietrze i wykrzykujemy razem z Axlem szlagiery Gunsów. „Jesteś niemożliwy” – słyszę z jej ust i mam ochotę spić każde słowo z jej warg. Jestem niemożliwy. Jestem głupim palantem, który ją okłamuje. Ale błagam, chwilo – trwaj!
***
Sceneria miejsca, w
którym się znaleźliśmy jest bajkowa. Ogromny klif, a pod naszymi stopami plaża i
ocean. Dzisiejszej nocy wyjątkowo spokojny.
- Jak tu pięknie – szepczę i oprócz wiatru we włosach czuję również jego oddech. Obejmuje mnie i centymetr po centymetrze przybliża do siebie.
Delikatnie falująca woda łączy się z niebem. Horyzont jest niewidoczny, kiedy gwiazdy i księżyc odbija się w tafli. Wzdycham lekko, a moje palce krzyżują się z jego.
- Chodź – mówi.
Prowadzi mnie za rękę i podsadza na maskę samochodu. Kładzie się obok mnie, bawi moimi włosami i milczy.
- Coś jest nie tak – mówię – Zazwyczaj gadasz jak najęty.
- Niektóre słowa ciężko przechodzą przez gardło – odwraca wzrok i wpatruję się w przestrzeń.
- Jak tu pięknie – szepczę i oprócz wiatru we włosach czuję również jego oddech. Obejmuje mnie i centymetr po centymetrze przybliża do siebie.
Delikatnie falująca woda łączy się z niebem. Horyzont jest niewidoczny, kiedy gwiazdy i księżyc odbija się w tafli. Wzdycham lekko, a moje palce krzyżują się z jego.
- Chodź – mówi.
Prowadzi mnie za rękę i podsadza na maskę samochodu. Kładzie się obok mnie, bawi moimi włosami i milczy.
- Coś jest nie tak – mówię – Zazwyczaj gadasz jak najęty.
- Niektóre słowa ciężko przechodzą przez gardło – odwraca wzrok i wpatruję się w przestrzeń.
***
I co mam jej
powiedzieć? Które z tych wszystkich okropieństw? Opowiedzieć jak ją
wykorzystywałem i śmiałem się z jej naiwności? Czy może jak bardzo nie cierpię
jej matki? A może o Joan, czyli jak pozbawiłem życia swojej dziewczyny? Jest
jeszcze jedna rzecz, ale tego nie powiem jej na pewno… Wypalam więc krótkie:
- Jedziemy w trasę.
Zrywa się na równe nogi i patrzy na mnie zdziwiona. O czym
teraz myślisz mała Grey? Przez kilka chwil na jej twarzy nie malują się żadne
emocje. Ciężko przełykam ślinę i już chcę się do niej zbliżyć, kiedy stawia
krok w tył. I jeszcze jeden, tak, że stoi już nad przepaścią. - Jedziemy w trasę.
- I widzisz, boisz się – uśmiecha się cwaniacko – Zależy ci?
Zbiła mnie z tropu. Zbieram szczękę z ziemi i nic już nie wiem. Zaraz, chwila, dziewczyno!
- Tak – mówię niepewnie, a przecież to prawda. Jedna z nielicznych prawd o mnie.
Zbliża się do mnie i odrzuca na plecy burzę włosów.
- To kiedy wyjeżdżamy?
Cholera. Naprawdę?! Nie wierzę.
- Wszystko już załatwione, mamy zaklepany nowy sprzęt, bilety, kontrakt. Czekałem tylko na ciebie, czy się zgodzisz, czy pojedziesz z nami i…
- Ja też na ciebie czekałam. Całe życie.